środa, 27 stycznia 2010

Buzia Łobuzia, czyli (uwer)tura (do) Artura

Tego oto Artura Jerzego jeszcze tu nie widziano, co dziwi, bo jego Buzi Łobuziej zazwyczaj wszędzie pełno. Ten stan rzeczy, blog bez Młodziaka (nie mylić z rodzinką z Gombrowicza), jest jednak nie do utrzymania, więc przedstawiamy naszego syna, który, jeśli go zapytać, jak się nazywa, odpowiada: Artuś Górski Urwis. I nie mija się z prawdą.
Niniejsze zdjęcia to również wyraz tęsknoty za wiosną. Taka pociecha, skoro wygląda na to, że jeszcze długo nie można mieć nadziei na zmianę aury...









poniedziałek, 25 stycznia 2010

Nasza bajka

Niewielka sesja zdjęciowa na Kazimierzu nie oznaczała bynajmniej, że uwielbiamy fotografować w kilkunastostopniowym mrozie, choć przytrafiały nam się i takie wyczyny (Ewelinko, Maćku - pamiętacie dziedziniec Kaspra Suskiego?). W tym zimnym plenerze był inny ukryty cel. Kuszą nas mianowicie miejsca, które sprawiają wrażenie osamotnionych, nie odwiedzanych przez nikogo. Dlatego właśnie postanowiliśmy to smutne podwórze rozgrzać, na chwilę w nim zamieszkać, dlatego rozpaliliśmy ciepłe światła w oknach (dosłownie!) i zmieniliśmy to miejsce na chwilę w naszą bajkę - w bajkę o nas. Fotografowanie miejsc ma sens wtedy, gdy oglądający pyta z entuzjazmem i ciekawością: "Gdzie to jest? Chcę tam być!". O sukcesie zaś można mówić wtedy, gdy oglądający powie, że chce "mieć" to miejsce, chce być częścią sceny ze zdjęcia, sfotografować się w tym pejzażu. W przypadku naszego zimno-ciepłego miejsca już znalazł się ktoś taki, kto chciałby, byśmy go zaprosili do tej naszej bajki i oddali mu (a właściwie im) główne role. I niebawem to uczynimy :-)...











środa, 20 stycznia 2010

Warsztaty REPOGLAMOUR

Na ostatniej stronie okładki książki Rolanda Barthesa pt. "Światło obrazu. Uwagi o fotografii" napisano, że współczesny człowiek jest do szaleństwa pochłonięty konsumowaniem obrazów. To konsumowanie, a może wręcz pożeranie obrazów związane jest z dojmującym pragnieniem tego, co Rzeczywiste. Fotografia jest w tej perspektywie jedynie namiastką, może być tylko "spektaklem doskonałych iluzji". Tylko albo aż. Dwa najważniejsze pojęcia dla mnie: "konsumpcja" i "doskonałość". Skoro pożeramy obrazy, niech one będą smaczne. Skoro są tylko iluzją, niech będą faktycznie "sztuką iluzji" i to doskonałej.
Od dawna śledziłam artystyczne osiągnięcia Anny Kaliny Ciesielskiej, Adama Trzcionki i Mariusza (Niedźwiedzia) Sprucha i pomyślałam, że ich estetyka z nawiązką spełnia moje oczekiwania względem fotografii. To obrazy, które pożeram wzrokiem, które chciałabym zjeść. Dlatego właśnie udałam się do nich na warsztaty.
Zapraszam do obejrzenia efektów pracy warsztatowej: